SPRZECIW SPRZECIW
1506
BLOG

Henryka Krzywonos, symbol kłamstwa i fałszu

SPRZECIW SPRZECIW Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

W "Roku 1984", G.Orwell opisywał świat w którym m.in. zmieniano historię, w zależności od bieżącej potrzeby. Znikały zdjęcia, treść artykułów ulegała zmianie itd. Dzisiejszy świat w dużej mierze próbuje realizować tą orwellowską wizję (która w zamyśle autora miała być przestrogą). W mediach mainstreamowych przedstawia się nam Henrykę Krzywonos-Strycharską jako rzekomą legendę Solidarności. Tymczasem całą tą legendę oparto na jednym wielkim fałszerstwie, co ujawnił Lech Zborowski na łamach wzzw.wordpress.com. Cyt.

 

Zachwycone tramwajarką media powielają każde słowo opowieści dzielnej Henryki. Ta zaś ma wyraźnie nie najlepsza pamięć bo mimo największego wysiłku jej kłamstwa nie chcą trzymać się kupy.

Oficjalna, podawana przez nią wersja głosi, że 15-go sierpnia wyjechała z zajezdni i zatrzymała swoją czerwoną piętnastkę w pobliżu Opery Batyckiej. Taką wersję podają za nią chociażby Gazeta Wyborcza, czy Tygodnik Powszechny.

Tymczasem historia, opowiedziana Kurierowi Lubelskiemu, wygląda już zupełnie inaczej. „Piętnastego sierpnia Henryka Krzywonos jedzie trójką koło stoczni, ociera pot z czoła, bo lato jest upalne, i myśli: zatrzymać tramwaj – nie zatrzymać (…) Jeśli zatrzymać to najlepiej piętnastkę koło opery.  Zablokuje wszystkie linie (…) Nie śpi całą noc. Co mam do stracenia – myśli –  przewracając się z boku na bok”. 

I tu dochodzimy do najważniejszego fragmentu. „RANO WYJEŻDŻA PIĘTNASTKĄ Z ZAJEZDNI  (a wiec 16-go sierpnia !) , raz kozie śmierć – powtarza sobie – im bliżej opery, tym bardziej jest zdecydowana”.

Przypomnę więc, że najbardziej wiarygodny świadek, przedstawiciel trójmiejskiej komunikacji Zenek Kwoka w programie „Pod prąd” stwierdził wyraźnie: „Krzywonos wyjechała z zajezdni 16-go sierpnia, kiedy komunikacja prowadziła już strajk”. To samo mówią, już od początku  inni liderzy tamtego strajku trójmiejskiej komunikacji.

 

Tramwajarce Krzywonos mylą się też inne fakty.

Z wspomnianego Kuriera  Lubelskiego dowiadujemy się, że po zatrzymaniu tramwaju  „Jakimś autobusem zabiera się do bazy”. W Gazecie Wyborczej pojawia się  jednak zupełnie inna, absurdalna wersja: „ Pustym tramwajem zjechała do zajezdni(?)”.

 

Cała reszta wspomnień Henryki Krzywonos jest tak samo „spójna”.

Niezbitym faktem jest, że już 15-go sierpnia, czyli dzień przed tramwajowymi podróżami motorniczej Krzywonos po Gdańskich torach, wszystkie inne zajezdnie prowadziły strajk. W zajezdni tramwajowej przy ulicy Wita Stwosza Stanisław Kinal zablokował wyjazd swoim składem tramwajowym.  Również 15-go bramę zajezdni autobusowej przy ulicy Karola Marksa zablokował swym autobusem Marian Posyniak. Ta informacja jest o tyle ważna, że podważa sens wszystkich późniejszych opowieści Krzywonos.

Każdy Gdańszczanin wie że, aby dotrzeć swym tramwajem z zajezdni w Nowym Porcie do Opery Bałtyckiej,  najsłynniejsza tramwajarka musiała przejechać tuż obok bramy zajezdni przy ulicy K. Marksa. Nie było więc możliwości. aby nie zauważyła, że bramę zakładu blokuje autobus, a w środku trwa już strajk. Jeżeli więc przez dwa dni zbierała się aby zatrzymać swój tramwaj,  to jedyne logiczne pytanie brzmi – dlaczego nie zatrzymała się przed tą właśnie zajezdnią? Chociażby po to, aby sprawdzić sytuację. Przejechała obojętnie obok strajkujących kolegów dwukrotnie, 15-go i 16-go sierpnia!

Na próżno też szukać logiki w dalszym opowieściach Henryki Krzywonos. Z  uporem maniaka twierdzi ona, że od początku planowała zatrzymanie tramwaju na pętli koło opery. I znów każdy – kto zna Gdańsk – stwierdzi bez wysiłku, że taki plan nie ma żadnego sensu. Jeśli chciała zatrzymać swój zakład, to jedynym logicznym postępowaniem byłoby – wzorem innych – zablokować bramę wyjazdową. Jeśli chciałaby trafić do stoczni, to musiałaby jechać dużo dalej,  Aleją Zwycięstwa  przynajmniej do wysokości przystanku kolejki Gdańsk- Stocznia. Tymczasem zatrzymała się, a ścisłej utknęła,  dokładnie w połowie drogi. Również twierdzenie, że cokolwiek by tym sposobem zablokowała, jest absurdalnie idiotyczne. Jaki ruch chciała ona zablokować – skoro kierowała jedynym tramwajem kursującym w tym czasie po ulicach Gdańska? 

Jan Wojewoda – jeden z organizatorów strajku w zajezdni autobusowej obok, której z całym spokojem przejeżdżała Krzywonos  – wspomina:  „Powiem więcej, nie było jej nawet wśród kobiet, które gotowały nam zupę. W czasie, gdy my sie narażaliśmy, Krzywonos najzwyczajniej w świecie jeździła po mieście tramwajem. Do strajku dołączyła później”.

Zenon Kwoka dodaje: „Henryka Krzywonos nie zatrzymała tramwaju, ale nie mogła nim dalej pojechać, gdyż jeden z pracowników odłączył prąd”. Ten fakt nie ulega wątpliwości. Wiadomo, że prąd wyłączył  pracownik podstacji numer pięć „Trójkąt Opera”.

Tymczasem dzielna Henryka posuwa absurd swych kłamstw jeszcze dalej, stwierdzając w Tygodniku Powszechnym: „Na pętli zatrzymywały się kolejne tramwaje”. Najwyraźniej te niewidzialne tramwaje podobnie jak jej,  napędzane były siłą gdańskich wiatrów.

Przypomnę w tym momencie, że według opowieści „bohaterki”, miała ona następnie wrócić do swojej bazy w Nowym Porcie. Według jednej wersji tym samym tramwajem, według innej autobusem. Wersja z tramwajem jest tak idiotyczna, że trudno się w ogóle do niej odnieść. Jeśli wróciła do bazy autobusem, to ja się jeszcze raz pytam: po co w ogóle  wyjeżdżała? Zwłaszcza, że wszystkie sierpniowe strajki były strajkami okupacyjnymi. Przestrzegano wszystkie przyłączające się do strajku zakłady przed wychodzeniem na ulice.  Obawiano się powtórki tragedii z grudnia ’70.

Dalej również nic w wynurzeniach Krzywonos nie ma sensu.

W Gazecie Wyborczej czytamy: „Potem szło siłą rozpędu. Tramwajarze wybrali ją przewodniczącą komitetu strajkowego, posłali do stoczni”.  W Tygodniku Powszechnym mówi już nieco inaczej: „Kolega, który miał pojechać do stoczni z wiadomością że tramwaje stanęły, nigdy tam nie dotarł (…) W końcu więc ona wsiadła do starego Żuka i kierowca zawiózł ją do stoczni”.

Jak więc wyglądał ten historyczny dzień Henryki Krzywonos?

Według jej własnych opowieści, rano pojechała do swojej zajezdni. Zabrała tramwaj, który dzień wcześniej zatrzymała jakoby pod opera i pojechała nim… pod operę, rozpoczynając… rozpoczęty dzień wcześniej strajk komunikacji miejskiej w Gdańsku. Stamtąd wróciła do bazy, z której niedawno wyjechała gdzie wybrano ją przewodniczącą komitetu strajkowego, wysyłając jednocześnie do stoczni innego kolegę. Do bazy dociera wiadomość (zapewne telegram), że kolega do stoczni nie dotarł, więc dzielna Henryka pakuje się i pędzi do stoczni. Wpada tam w momencie kiedy jej przyszły kolega Bolek rozkłada strajk. I tego wszystkiego dokonuje pomiędzy ranem i mniej więcej godziną  14-tą. Trudno się w tym połapać nie posiadając umiejętności „żelaznej logiki, równie żelaznej” tramwajarki.

Nie wiadomo co kierowało zachowaniem Henryki Krzywonos. Nie ma znaczenia czy był to strach czy wierność jakiejś życiowej ideologii. Faktem jest natomiast, że od tej chwili jedno kłamstwo będzie podpierać drugie. Henryka Krzywonos – od momentu pojawienia się w stoczni – zdecydowała się rozbudowywać  swoją zakłamaną historię,  nie zważając na oczywistą prawdę.

 

A to nie koniec kłamstw i fałszu. Cały tekst na 

http://serwis21.blogspot.com/2015/12/henryka-krzywonos-symbol-kamstwa-i-faszu.html

SPRZECIW
O mnie SPRZECIW

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura